Dwa pomysły na śniadania

Dwa pomysły na śniadania
Od pewnego czasu miałam w domu koszmarnego dwulatka, tyle że w wersji trzylatka z zespołem Downa. Całe szczęście, i żeby nie zapeszać, chyba mamy to już za sobą. Lida była ostro na „nie”. „Nie” było na wszystko, nawet na jedzenie, z którym nigdy nie było problemu. Nie chciała jeść, zaraz chciała jeść, ale nie „to”, tylko „tamto”, a jak dawałam to „tamto” to już nie było to „to”. A jedzenie to tylko mały wycinek tego, co nam się dostawało od niej. Jej bunt, przesunięty o rok, pogłębiony razy 100 przez zespół, to był ciężki czas dla naszej rodziny. Całej, bo i wszystkim się obrywało. Dodatkowo zaczęły się odzywać jej problemy z jelitami i wprowadzanie nowych eliminacji pokarmowych z pewnością nie pomogło nam, mimo że odpuściłam jej z pewnymi owocami (i tymczasowo nie ma wielkich ekscesów ze strony układu pokarmowego, więc oby tylko tak dalej). Jednak od kilku dni znowu możemy usiąść do śniadania w dobrych humorach i z dopisującym apetytem. Talerze zostają wymiecione do czysta, więc i dla mnie rozpoczyna się miło dzień, bo wszystkim wszystko smakowało.

A oto dwa przykładowe śniadania:

20160706_094209
Jajka na miękko/twardo z sałatką pomidorowo – ogórkową:

Jajka gotujemy na miękko lub twardo, jak mamy ochotę.

A że teraz jest czas na ogórki i pomidory, to należy się nimi zajadać. My ogórki mamy własne, a pomidory od pana Leszka, ostatniego rolnika ze wsi. Wszystko wyrośnięte na solidnej porcji gnojówki, oczywiście od pana Leszka 🙂 Pomidory parzę i obieram ze skórki (lepiej się komponują w sałatce), ogórki takie trochę jeszcze małosolne (nie mają szans się porządnie dokisić, bo zjadamy na bieżąco), sałatę rzymską i szczypiorek kroimy, mieszamy, zalewamy jakimś olejem dobrej jakości, u nas często po prostu oliwa z oliwek lub olej z lnianki i już … gotowe. W tym połączeniu ogórki (ze względu na zawarty w nich enzym) nie niszczą witaminy C w pozostałych warzywach, bo są już ukwaszone.

 

 

20160705_094221

Owsianka z sezonowymi owocami:

Płatki owsiane (u nas jednak staram się, żeby zawsze były bezglutenowe z certyfikatem, bo inaczej od razu dzieciaki się „zaglutowują”) zalewam wrzątkiem (tak, żeby płatki były przykryte wodą, ale nie do przesady :)), przykrywam pokrywką i odstawiam.

Zawsze dodaję też do garnka z owsianką banana pokrojonego w kawałki, bo znacząco poprawia jej smak.

W tym czasie siekam i kroję bakalie i orzechy (najlepiej namoczyć je na noc, ale jak już się zapomni totalnie, to chociaż przelać wrzątkiem i pomoczyć je, ile się da). U nas z reguły są suszone śliwki, morele, żurawiny troszkę (dzieciaki uwielbiają), nieraz jakaś figa wpadnie, kilka daktyli, tych to najlepiej świeżych, jagody goji, a z orzechów to obowiązkowo brazylijskie (ze względu na selen, niezbędny przy problemach z tarczycą) i migdały, nerkowce, nieraz włoskie.

Wrzucam bakalie do owsianki, a orzechy rozdzielam do miseczek. Do misek dokładam też sezam, zmielone siemię lniane, pestki dyni i słonecznika, nieraz wiórki kokosowe, a nieraz trochę maku, a jak mam, to nasiona konopii.

Do owsianki dodaję szczyptę cynamonu, czasami mielone goździki i kardamon, nieraz łyżkę karobu, albo kakao.

Na końcu podgrzewam mleko roślinne i dolewam do owsianki, żeby uzyskać odpowiednią konsystencję. Nie za gęstą i nie za rzadką, a w sam raz 🙂 No i prawie gotowe.

Nakładam do miseczek, polewam odrobiną oleju kokosowego, mieszam i posypuję świeżymi owocami. Teraz jest czas na borówki, maliny, czy jagody, więc one królują i u nas.

Smacznego 🙂

Leave a Reply