Przyznam, że nic wcześniej nie wiedziałam o Joannie i Manufakturze Splotów. Zupełnie przypadkiem wpadła mi w ręce jej książka Manufaktura codzienności i zostałam oczarowana od pierwszego wejrzenia, przepadłam od pierwszych literek.
Joanna bardzo pięknie snuje refleksje o życiu dobrym i prostym, a zarazem tak pełnym i tak przez wielu upragnionym. Pisze o sobie, nie moralizuje i nie poucza, po prostu dzieli się z nami. I ja za to dzielenie się jestem wdzięczna niezmiernie. Odnajduję siebie i swoje doświadczenia niemal w każdym słowie tej książki, przytulam myśli i obrazy do serca. To takie kojące odnaleźć podobne ścieżki, podobne uczucia, podobne bolączki dnia codziennego, które w efekcie składają się na dobre zwykłe życie. I to dobrze, jeśli tak właśnie jest.
Moja wieś pod Łodzią, moje koty, moje poprzednie korporacyjne wcielenie, mój ogród i moje kawowe rytuały … Okazuje się, że są nie tylko moje. Odnajduję je na kartach tej książki, na przepięknych zdjęciach, w oddechach pomiędzy wierszami. I nie stają się przez to mniej wyjątkowe. Wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej doceniam ich zwyczajną szczęśliwość. I to, że gdzieś tam całkiem niedaleko jest Joanna oraz tysiące czytelników jej codziennych wpisów, którzy odbierają podobnie to co mamy tu i teraz – czyli jedyne co tak naprawdę mamy.
„Gdy człowiek leży w ciepłej pościeli opatulony kotem, z dołu dochodzą do niego miłe odgłosy, jak bulgotanie kawy w ekspresie i radosne podśpiewywanie drugiego najfajniejszego na świecie człowieka, to wiedz, że to będzie wspaniały wymarzony dzień. Tyle. Kropka. Więcej nic.” Manufaktura codzienności, Joanna Matusiak
Długo jeszcze będę smakować tą książkę, Joannę i jej świat. Nasz świat.