Zachęcona tym jak się czuję po różeńcu górskim postanowiłam sięgnąć po ashwagandhę, czyli witanię ospałą. Nie wiem dlaczego wcześniej ją zbagatelizowałam, przecież czytałam i słyszałam już o niej wielokrotnie. A odkąd biorę ashwagandhę budzę się rano ze spokojem w sercu. Coś niesamowitego, od tak dawna nie czułam się rano tak rewelacyjnie. Wiem, że to na pewno po niej, bo zrobiłam sobie kilkudniową przerwę i wszystko się powtórzyło.
Już czytając „Ajurwedyjski detoks. Naukowo potwierdzony 4-stopniowy program na stany zapalne, zdrowie jelit, ciała i umysłu” miałam zamiar jej spróbować, ale przecież nie mogłam wtedy zacząć detoksu, więc temat jakoś się ulotnił. Potem pamiętałam tylko o triphali (swoją drogą ostatnio o niej też zapomniałam i przestałam łykać). A co pisze o niej dr. Kulreet Chaudhary, autorka w/w książki?
Że pochodzi z tej samej rodziny co pomidor 🙂 Ale też przy okazji, że jest świetnym lekiem na stres, obniżenie energii i łaknienie, zwłaszcza cukru. Że jest jednym z niewielu znanych ziołowych adaptagenów („pomaga ciału przystosować się do stresu w zdrowy a nie dysfunkcyjny sposób). Że wzmacnia układ nerwowy i uspokaja emocje. Że ashwagandha przeciwdziała nerwicy, niepokojowi, stresowi oraz napięciu przedmiesięczkowemu.
O witanii ospałej czytałam też w fenomenalnej książce, o której już pisałam, a mianowicie „Różeniec górski – złoty korzeń. Cudowny adaptogen na zwiększenie energii, eliminację stresu, lepszą pracę mózgu” . Co piszą o niej autorzy książki?
Że w Indiach zaczęto ją stosować już 2500 lat temu i uznawana jest tam za zioło zwiększające odporność, zapewniające długowieczność, zdrowie i dobre samopoczucie. „Jak pokazują badania …. zmniejsza ona poziom odczuwanego stresu, poprawia funkcjonowanie pamięci, zwiększa odporność i aktywność biologiczną antyoksydantów.” A zatem w skrócie z książki: ma działanie anaboliczne (powoduje przyrost mięśni), stymuluje układ odpornościowy, ma właściwości antyrakowe. Dodatkowo ma działanie antystresowe, dodaje sił oraz zwiększa wytrzymałość organizmu. Ewentualnymi efektami ubocznymi, o których wspominają autorzy, mogą być: łagodny rozstrój żołądka i immunosupresja. Jeśli zaś chodzi o różne interakcje, to zwiększa efekty działania leków uspokajających. A jakie są przeciwwskazania? Wrzody żołądka, zaburzenia układu odpornościowego, no i oczywiście ciąża i karmienie piersią, które są przeciwwskazaniem chyba niemalże do wszystkiego.
A zatem gorąco polecam obie książki jak i różeniec górski, triphalę i przede wszystkim ashwagandhę, bo o niej była dzisiaj mowa 🙂