Pierwszy raz połączenie makaronu (wtedy jeszcze pszennego), łososia wędzonego i imbiru w potężnej ilości śmietany kremówki jadłam na kolacji przygotowanej dla nas przez znajomego, który pracował wtedy w świetnej włoskiej restauracji. Jakie to było smaczne, cudowne … człowiek pakował w siebie ile wlazło tego makaronu, bo był oszałamiający. Potem nie można było wstać od stołu. Teraz, w innym życiu, nadal lubimy to połączenie łososia z imbirem, ale robimy go już w zupełnie inny sposób, bo zamiast kremówki dodaję mleczko kokosowe, zamiast makaronu pszennego, akurat w tym przypadku daję makaron kukurydziany (ponoć nie GMO), dodatkowo potężna ilość sezamu, kolendry i szpinaku. Jest zdrowiej, ale tak samo pysznie. Co dziwne, przy tak zdecydowanych smakach, które rozbijają się w ustach przy każdym kęsie, to jedno z ulubionych dań dzieci. Zatem, jak jest jakaś okazja i święto, to zapewne będzie to danie zażyczone sobie na kolację 🙂
P.S. Nie wiem jakim cudem, ale na zdjęciu nie widać szpinaku i kolendry, ale one tam są, w dużeeej ilości 🙂
A oto składniki na 5 porcji:
- około 600 g łososia wędzonego na zimno,
- 1 łyżka oleju kokosowego,
- paczka szpinaku,
- 3 cebule, najlepiej duże szalotki,
- puszka mleczka kokosowego,
- duży kawałek imbiru (około wielkości 2 kciuków),
- 3 łyżki sezamu niełuskanego,
- doniczka świeżej kolendry
- paczka makaronu kukurydzianego (nie GMO) – może być penne, świderki, a nawet wersja dziecięca – zwierzaki czy alfabet. Z każdym rodzajem świetnie smakuje.
Na woka wylewam olej, wrzucam pokrojoną w małą kostkę cebulę i posiekany drobniutko imbir. Chwilę podsmażam, a następnie wrzucam szpinak i pokrojonego na kawałki łososia. Całość trzymam na woku, aż łosoś się „ugotuje”, następnie wszystko zalewam mleczkiem kokosowym i dodaję posiekaną kolendrę. Chwilę dla podgrzania i już. W międzyczasie gotuję al dente makaron i wrzucam do gotowego sosu na woku. Na talerzach posypuję jeszcze sezamem.
Jest cudowne, pyszne i buchające w ustach eksplozją smaku. Smacznego 🙂