Wypieki bezglutenowe bardzo różnią się od ich glutenowych krewnych. Na początku ciężko jest nimi zadowolić nasze kubki smakowe, ponieważ przyzwyczailiśmy je do napompowanych pączków i biszkoptów. Z czasem, na bezglutenie, zaczynamy czuć coraz więcej smaków i tekstur, które odkrywamy i którymi się delektujemy.
Co by jednak nie mówić o bezglutenowych ciastkach, to porządnie się zawstydziłam, jak nasz znajomy poczęstował się muffinką (miała 2 dni i to nie była ta z przepisu) i prawie się nią zadławił, bo była czerstwa i mało słodka na dodatek. Nam muffinki smakowały, jakby się ktoś pytał.
Z racji tego, że pewnego weekendu mieliśmy mieć gości, ale tych glutenowych, nabiałowych i cukrowych, czyli „zwykłych” ludzi, postanowiłam stanąć na wysokości zadania i zrobić muffinki, które smakowałyby wszystkim bez wyjątku. Udało się. Rozeszły się w tempie ekspresowym, nikomu nie brakowało glutenu, cukru i mleka. Robiłam je też później, więc wiem, że następnego dnia nadal są wilgotne w środku i po prostu pyszne.
Oto składniki:
100 g mąki jaglanej
100 g mąki kokosowej
100 g mąki gryczanej
100 g daktyli z wodą
1 łyżeczka sody
2 banany
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżka karobu
600 ml mleka kokosowego
ok.50 g oleju kokosowego
garść czarnego sezamu – opcjonalnie
Mąkę jaglaną robię sama, bo w moim odczuciu jest lepsza od kupnej. Po prostu, prażę kaszę i ją mielę. Mąkę gryczaną też często robię sama, ale tutaj już nie mam takiego przymusu w postaci walorów smakowych.
Daktyle najpierw przelewam wrzątkiem, potem zalewam je gorącą wodą i czekam ok. 15 minut. Wszystkie składniki blenduję (przyznam się, że robi to za mnie thermomix, ale jestem pewna, że blender też da radę), oprócz sezamu. Po zmieleniu, na sam koniec, dodaję sezam i mieszam już tylko. Nakładam do foremek i piekę ok. 30 minut w 180 stopniach.
Smacznego!
komentarz w “Przedwczorajsze muffinki”