Obiecałam kilka przepisów pani Mariannie na zdrowe posiłki dla przedszkolaków. Najlepsze są moim zdaniem zupy, szczególnie kremy. Można przemycić wszystko to, co małe oczka nie zawsze chcą widzieć 🙂
Pamiętam jak kiedyś, w zamierzchłych czasach robienia zup na mięsie, Aleksy miał wtedy chyba niewiele ponad dwa lata, dopiero co zaczął mówić prostymi zdaniami i ciągle jeszcze śmiesznie przekręcał wyrazy, starałam się regularnie nabywać wiejskie koguty do zup od pana Leszka, naszego sąsiada. Ostatniego rolnika z prawdziwego zdarzenia z naszej wsi. W dodatku rolnika świadomego, co to swoje warzywa uprawia na porządnej dawce gnojówki, drób biega u niego swobodnie po podwórzu dziobiąc do woli, a krowy wypasane są na łąkach. Znam miejsce, w którym krowy, mimo że na wsi, to nie widziały trawy i łąki latami. No, ale wracając do Alka, pamiętam, jak któregoś razu wyławiał z zupy kawałki mięsa, i krzyczał: „Nie … nie będę jadł … nie będę jadł kogutów od pana Leszka!”. Każdy okrzyk okraszony był pacnięciem małej rączki o stół. Pamiętam, że popłakałam się ze śmiechu 🙂 Ale to mnie nauczyło, że u dzieci naprawdę, jak nigdzie indziej, idealnie sprawdza się powiedzenie: czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.
Każdą zupę krem robię na podstawie tej samej bazy. Muszą być warzywa bulionowe, czyli zawsze jest marchewka, pietruszka, por, cebulka, seler. Żeby się paliło i waliło. Najlepiej najpierw zeszklić na wodzie z kapką oleju kokosowego cebulkę z przyprawami. Każdy lubi inne smaki, ale dla mnie podstawą każdej zupy jest lubczyk, kolendra, kozieradka, kurkuma i kminek, no i odrobina imbiru. Szczypta pieprzu lub papryczki musi też być dla dobrego działania kurkumy. No i dobrej soli też nie może zabraknąć. A reszta przypraw już wedle uznania.
Zupy zawsze robię w pięciolitrowym garze, żeby starczyło na dwa dni. Mimo, że uwielbiam gotować, to oszalałabym, gdybym jeszcze zupy miała przygotowywać codziennie.
Dzisiaj robiłam zupę z zielonych warzyw. Alek ją szczególnie lubi, bo zielony to jego ulubiony kolor. Czyli oprócz warzyw bulionowych dodałam jeszcze batata (mimo że nie zielony, to daje słodkość :)), kalarepkę, cukinię (ona nadaje aksamitności zupie), i szpinak. Można dodać też brokuła. Ja po prostu dzisiaj go nie miałam.
Jeśli chodzi o ilość, to na taki wielki gar wrzuciłam: 3 marchewki, pietruszkę, seler, por, 2 cebule, batata, dużą kalarepę, dużą cukinię i ok 400 gr. szpinaku. Najpierw zeszkliłam cebulkę z przyprawami, następnie dodałam korzeniowe, chwilę potem zalałam wszystko wodą. Gotowałam kwadrans, potem dodałam zieloną resztę. Gotowałam do miękkości warzyw. Im drobniej będą pokrojone, tym krócej będą musiały być gotowane. Całość po ugotowaniu należy zblendować. Celowo zrobiłam ją trochę rzadszą, żeby dołożyć do termosów makaron z brązowego ryżu. Dzieciaki go uwielbiają, a jak mam już robić przyjemność zieloną zupą, to poszłam na całego.
Smacznego 🙂