Ostatnio musiałam przygotować coś słodkiego. Widzieliśmy się ze znajomymi, z którymi się poznaliśmy przez nasze dziewczynki z zespołem. I ostatnio też się zastanawiałam nad tym, jak to jest, że potrafimy pomijać to, co nas różni, uszanować swoje odmienne światopoglądy, i skupiać się na tym, co nas łączy i co w sobie lubimy. A mamy zupełnie inne podejście do spraw, wydawałoby się, najważniejszych, bo do diety, zdrowia, leków i lekarzy. A jednak … udaje nam się żyć w przyjaźni i wzajemnym szacunku.
Gdy to oni coś przygotowują do jedzenia, to starają się, aby było to coś przystosowane dla nas, gdy na mnie z kolei wypada przygotowanie czegoś, dbam o to, żeby nie było zbyt „odjechane” dla ich kubków smakowych, ale żeby też serce mnie nie bolało przy przygotowaniach 🙂 I właśnie takim ciastem, które było cudowne i smakowało zarówno nam jak i im (a szczególnie dzieciom! I szczególnie Alkowi, który nie lubi ciast!) było ciasto, na które przepis został przeze mnie zaczerpnięty stąd. Zrobiłam je z podwojonej ilości składników, żeby każdy mógł spróbować i żeby starczyło na ewentualną dokładkę. I dobrze zrobiłam, bo dzieci zjadły, oczywiście, z dokładką. No i w końcu usłyszałam od Alka, adekwatnie do sytuacji i pory: mamo, to jest pyszne! 🙂 Ciasto piekłam w najzwyklejszym szklanym naczyniu żaroodpornym z Ikei, wyłożonym papierem do pieczenia i wysmarowanym olejem kokosowym, o wymiarach 24,5 x 24,5 cm.
A oto składniki:
- 2 szklanki ugotowanej kaszy jaglanej (ok. 200 g. suchej),
- około 80 g cukru trzcinowego lub innego słodziwa (to było moje ustępstwo :), bo gdyby było tylko dla nas, to dodałabym albo mniej cukru kokosowego albo melasę buraczaną),
- 2 jajka i 2 żółtka,
- 100 ml mleka roślinnego (ja dałam kokosowe),
- 4 łyżki kakao,
- 4 łyżki oleju kokosowego,
- 1 tabliczka gorzkiej czekolady,
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia,
- szczypta soli,
- 4 banany,
- 2-3 łyżki wiórków kokosowych.
Ciasto składa się z 2 warstw: bananowej i czekoladowej.
Najpierw robi się warstwę bananową:
1 szklankę ugotowanej kaszy jaglanej zblendowałam z 4 bananami, 50 ml mleka, 2 żółtkami, 2 łyżkami oleju i 1 łyżeczką proszku do pieczenia na gładką masę. Przyznam, że dla mnie (ale tylko dla mnie) ta warstwa była zbyt mało zwarta i tym razem pokusiłabym się o dodanie trochę mniej mleka albo trochę więcej kaszy, ale warto spróbować wersji pierwszej i dokonać ewentualnych zmian dopiero potem, bo na tyle osób tylko mnie coś nie pasowało.
Masę przelałam do naczynia wyłożonego papierem do pieczenia i wzięłam się za drugą warstwę, czekoladową:
1 szklankę ugotowanej kaszy jaglanej zblendowałam z całym cukrem, 50 ml mleka, 2 jajkami, całym kakao, 2 łyżkami oleju kokosowego i 1 łyżeczką proszku do pieczenia na gładką masę. Dodałam do niej pokruszoną czekoladę, wymieszałam i ostrożnie nakładałam łyżką na warstwę bananową. Mnie się nie udało osiągnąć 2 równych warstw, jak to jest w przepisie oryginalnym. Wyszły mi „fale Dunaju”, ale zupełnie nie psuje to efektu końcowego 🙂
Z racji podwojonych składników piekłam ciasto w piekarniku nagrzanym do ok. 180 stopni (tylko z grzałką góra – dół) przez około godzinę. Ciasto nie osiąga stanu „suchego patyczka”, jest zbyt wilgotne. W międzyczasie uprażyłam na suchej patelni wiórki kokosowe, aż lekko zbrązowiały i obsypałam nimi wierzch ciasta po upieczeniu. Jedliśmy je już wystudzone i schłodzone w lodówce. Było boskie 🙂
cieszę się, że smakowało 🙂
Oj tak, było pyszne. A dzieci mówiły, że to tort 🙂 Super przepis 🙂