Po tym jak pierwszy raz przejrzałam książkę Karoliny i Maćka Szaciłło „Detoksy, czyli jak oczyścić swój organizm”, cały czas chodziły za mną ich przepisy i pomysły kulinarne. Postanowiłam bliżej zapoznać się z ich kolejną propozycją „Jedz i pracuj nad własnym zdrowiem” i to był strzał w dziesiątkę, bo to kolejna książka, z którą poruszam się po domu, trzymając ją pod pachą, i poszukując co chwila inspiracji. A przepisów jest niemało
Przygotowałam już kilka potraw, które naprawdę są wyborne, ale nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała mojej kulinarnej miłości, czyli pizzy. Zresztą to też wielka radość dla Alka, który zawsze ze smutkiem opowiadał o zapiekankach co piątek na podwieczorek w przedszkolu (a on musi wypijać słoik koktajlu!).
Naprawdę z ogromną dozą niepewności podeszłam do tego przepisu, bo już kiedyś robiłam taką na mące gryczanej i była ok, ale daleko jej było do pszenicznego ideału 🙂 Odważyłam się, ponieważ zupełnie inaczej ją się przygotowywało. Wyszła super. Pierwszą zrobiłam, na próbę, margheritę, żeby nie marnować składników i na szybko musiałam kroić warzywa. Okazała się idealna.
Oto składniki na 3 cienkie blaty (którymi najadamy się wszyscy):
- 400 g mąki gryczanej,
- 2 łyżki zmielonego siemienia lnianego (w oryginale są łupiny babki jajowatej, ale ich nie miałam, więc zmieliłam – niezbyt dokładnie – siemię),
- 2 łyżeczki soli himalajskiej,
- 10 g świeżych drożdży,
- 1 łyżeczka cukru trzcinowego (dla drożdży),
- letnia woda,
- mąka gryczana do podsypywania,
- dodatki: cebula, podsmażone na maśle klarowanym lub świeże pieczarki, rukola, ogórek konserwowy (u mnie domowy, w zalewie z octu jabłkowego), papryka, oliwki, kapary, kiełbaska dobrej jakości, ser owczy lub kozi,
- sos pomidorowy (passata pomidorowa + czosnek + bazylia + oregano + sól i pieprz do smaku. Wszystko redukowane na niewielkim ogniu przez około 15 minut. Na 3 blaty potrzeba ok. 1/2 litra passaty).
Drożdże wrzucam do odrobiny ciepłej wody z cukrem. I odstawiam na parę minut. W tym czasie mielę, niezbyt dokładnie, siemię lniane i dodaję do mąki z solą. Wlewam drożdże i dolewam ciepłej wody, jednocześnie wyrabiając ciasto. Masa ma być miękka, dość kleista. Odstawiam na około 30 minut do wyrośnięcia. Po tym czasie nastawiam piekarnik na 250 stopni z termoobiegiem i od razu zagniatam ciasto jeszcze raz, tym razem podsypując je mąką, żeby nie było już takie kleiste. Ma się z niego uformować już kula, którą dzielę na 3 części. Rozkładam 3 papiery do pieczenia wielkości blachy i na każdym z nich rozkładam jedną kulę. Podsypuję ciasto z wierzchu mąką i delikatnie rozwałkowuję, żeby osiągnąć jak najcieńszy placek. Najlepsze są 1 – 2 mm. Smaruję je grubo (z odstępami 1 cm od brzegów) sosem pomidorowym i nakładam dodatki. Całość posypuję serem owczym lub kozim. Piekę ok. 7-10 minut, do zarumienienia rantów. Po upieczeniu można posypać świeżą zieleniną. Pycha! Także odgrzewana i na zimno!