Facebook przypomniał mi ostatnio śmieszną anegdotkę z Alkiem w roli głównej. Był mniej więcej w wieku Matyldy. Miał niewiele ponad 2 latka. Już wtedy miał dużo do powiedzenia i dużo do zapytania.
Pamiętam, że wtedy właśnie wyskoczyła mu krostka pod nosem. I pamiętam ciocię Marysię, która do niego powiedziała:
- Alek, coś Ci rośnie pod nosem.
Na co mój syn z kamiennym wyrazem twarzy i całkiem na poważnie:
- może wąsy?
Nie zdołałyśmy utrzymać powagi. Parsknęłyśmy śmiechem, co niezbyt się spodobało Alkowi, dla którego bujny wąs miał wtedy najwyraźniej duże znaczenie 🙂
I ja postanowiłam powrócić znowu do Smakoterapii i podzielić się jeszcze jednym, świetnym przepisem. Tym bardziej, że rozpoczyna się na dobre sezon dyniowy, a ile można jeść zupę dyniową?
Placuszki dyniowo – jaglane, świetne, smakują zarówno dzieciom jak i dorosłym. Tym jedzącym i niejedzącym glutenu. Ja dodałam, na podkręcenie smaku, trochę świeżego czosnku i imbiru, a także kumin.
Oto składniki:
- ćwiartka niedużej, upieczonej dyni (u mnie hokkaido),
- 1 szklanka ugotowanej kaszy jaglanej,
- 2 łyżeczki łupin babki płesznik, mielonego lnu lub 2 jajka,
- 4 łyżki mąki ziemniaczanej,
- olej kokosowy lub masło klarowane do smażenia,
- przyprawy do smaku, wedle uznania: sól, pieprz, kurkuma, świeży czosnek i imbir, kumin lub inne,
- ewentualnie woda, gdyby ciasto było za gęste (zależy od rodzaju użytej dyni. Przy hokkaido musiałam dodać trochę wody).
Wszystkie składniki połączyłam i zmiksowałam, oprócz tłuszczu. Masa powinna mieć konsystencję gęstej śmietany. Na rozgrzaną patelnię wykładałam ciasto (1 łyżka = 1 placek i rozprowadzałam kolistym ruchem). Opiekałam z obu stron. Tłuszczu dodawałam bardzo mało. Na pierwszą patelnię, a potem w razie konieczności. Bardziej suszyłam je niż smażyłam.
Na zdjęciu z pysznym pieczonym burakiem z zieloną soczewicą, według przepisu podanego mi przez moją przyjaciółkę Olę. Połączenie wyborne.
Smacznego 🙂
Fajny przepis:)
Bo i super książka. Naprawdę, przez długi czas, poruszałam się po domu z nią pod pachą i w każdej wolnej chwili wściubiałam w nią nos 🙂