Te ciasteczka są przepyszne. Chrupiące, kakaowe, z rodzynkami i o takim stopniu słodkości, jaki powinien być, żeby zobaczyć po pierwszym kęsie uniesiony w górę kciuk mojego syna, co oznacza absolutną aprobatę. Oznacza to też, że mógłby je jeść codziennie w przedszkolu na podwieczorek. Niestety, ze względu na to, że musi być tam cukier trzcinowy, są to ciasteczka nie na co dzień, ale za to na Święta są w sam raz. Pomysł zaczerpnęłam stąd, ale jak to ja – dużo pozmieniałam. Czytając jednak komentarze pod oryginalnym przepisem, dowiedziałam się, że właśnie cukier trzcinowy jest w tym przypadku niepodmienialny, bo to on decyduje o chrupkości ciastek. A chrupkość w nich to połowa sukcesu.
A oto składniki:
- 320 g płatków owsianych,
- 180 g roztopionego pół na pół masła klarowanego i oleju kokosowego,
- 2 jajka,
- 2 łyżki kakao,
- 2 łyżki wiórków kokosowych,
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia,
- 100 g cukru trzcinowego,
- garść rodzynek.
Płatki owsiane rozdrobniłam w thermomixie (malakser też da radę, bo w oryginalnym przepisie jest właśnie malakser), ale nie do konsystencji mąki, tylko na grubsze cząstki. Dodałam roztopione masło z olejem i wymieszałam. W drugiej misce ubiłam mikserem jajka z cukrem na puszystą masę. Następnie dodałam proszek do pieczenia, kakao, wiórki kokosowe, płatki z olejem i masłem i jeszcze przez chwilę miksowałam na małych obrotach. Na koniec dodałam rodzynki i wymieszałam już całość łyżką. Ciasto ma dość stałą konsystencję, tak że bez problemu nabierałam je łyżką i formowałam i uklepywałam koła na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. 1 łyżka to 1 ciastko, a należy je rozkładać w dość dużych odstępach, ponieważ rośnie i to całkiem całkiem. Na dużej blasze zmieściłam 9 ciastek i to było w sam raz. Piekłam w temperaturze 175 stopni z termoobiegiem około 12 minut. Po wyjęciu od razu przełożyłam na kratkę do ostygnięcia.
Życzę smacznego, bo są naprawdę przepyszne, a robi się je dość szybko. Mniam 🙂