To właśnie dzięki „Wielkim porządkom w domu, umyśle i duszy” powrócił do mnie temat tygodniówki. Nasuwało mi się od jakiegoś czasu już masę pytań związanych z tym tematem, bo Alek zna wartość pieniądza i ma parcie na zbieranie do skarbonki. Ostatnio intensywnie oszczędzał na robota. Tak się zapalił do tematu, że malował obrazy, które sprzedawał po rodzinie. Próbował mnie nawet zmusić do rozłożenia małego stolika przed bramą i sprzedaży jego dzieł sztuki na ulicy. Odmówiłam. Wymigałam się pogodą 🙂
No ale wracając do tematu tygodniówki. Czy 6-latek już powinien dostawać swoje pieniądze? Czy powinien je zarabiać? Czy może właśnie dostawać?
Moja przyjaciółka, z którą podzieliłam się wątpliwościami, powiedziała mi, że też o tym myślała dla swoich dziewczynek, ale obawia się, że potem, jak coś od nich będzie chciała, to za darmo nic jej nie zrobią. No fakt. Tego też się boję.
Z drugiej strony dawanie pieniędzy ot tak, po prostu, bo dziecko chce, też nie jest dobrym pomysłem. Będzie uważało, że mu się należy. Przypomniałam też sobie, że ja, gdy potrzebowałam pieniędzy (byłam jednak starsza niż obecnie mój syn), to myłam samochód, pieliłam chwasty i wykonywałam różne tego typu rzeczy. Któregoś razu, przez pół wakacji, biegałam po sklepach z ceramiką z ankietami i molestowałam ludzi, żeby je wypełniali.
„Pieniądze pochodzą z pracy” to zdanie, które Ruth Soukup, autorka książki „Wielkie porządki w domu, umyśle i duszy” wtłacza, wraz z mężem, w małe głowy swoich dziewczynek. Twierdzi ona, że system opłat, w którym jej dzieci dostają pieniądze za prace domowe, jest efektywniejszy niż wypłata kieszonkowego za nic nierobienie. Ponoć im bliżej wypłaty, tym dziewczyny chętniej pomagają w domu. Każda ma inny zestaw obowiązków i inne stawki, zależne od wieku. Następnie tygodniówkę dzielą na 3 kupki – bieżące wydatki (pewnie słodycze i takie tam), oszczędności (świnka) i datki (pomoc innym). Hmmm …. brzmi kusząco. Komuś pomagają (symbolicznie, ale jednak), a do tego uczą się, że pieniądze nie spadają z drzew.
Oczywiście u mnie nie obyło się bez schodów. Mój pracownik zareagował początkowo bardzo pozytywnie na możliwość dorobienia. Jednak, jak już pisałam, zna wartość pieniądza, i jak dowiedział się jakie stawki mu proponuję za rozładowywanie zmywarki, sprzątanie w pokoju i ewentualne odkurzanie, to wszczął na wstępie strajk. Ale mi się dziecko trafiło… No nic, po pertraktacjach przystąpiliśmy do systemu tygodniówek. Na początku dopytywał się mnie, co jeszcze może dla mnie zrobić. Wow. Byłam wniebowzięta, lecz … im bliżej końca tygodnia, tym u nas było odwrotnie, zapał opadał. Pierwsza wypłata i znów na fali. Teraz zbliża się koniec tygodnia i znowu klapa. Jednak, nie od razu Rzym zbudowali. Ileś tych zmywarek chłopak mi wypakował. Mam nadzieję, że z tygodnia na tydzień będzie coraz lepiej. Tymczasem nie mam zamiaru wycofywać się z pomysłu 🙂
„Wielkie porządki w domu, umyśle i duszy” to nie tylko jednak dobre rady o tygodniówkach
„Wielkie porządki w domu, umyśle i duszy” to cała seria dobrych i sprawdzonych przez autorkę pomysłów: jak pozbyć się niechcianych rzeczy z domu, jak powiedzieć NIE
jak ułatwić sobie prace domowe, żeby nas nie pochłonęły (w rodzinie wielodzietnej sama doszłam do wielu podobnych rozwiązań, bo inaczej bym oszalała, zatem potwierdzam, ale i u mnie czas wykonywania poszczególnych czynności jest o wiele dłuższy z racji liczby członków rodziny), jak uporać się z zalegającymi e-mailami i papierzyskami zaściełającymi stół i jak nie doprowadzać do powtórek. A w końcu już – jak znaleźć równowagę, zachować pogodę ducha i nie dać się pochłonąć chaosowi dzisiejszego świata.
Fajna książka, lekka, taka do poduszki, ma w sobie dużo porad do wykorzystania. Godna polecenia dla bałaganiarzy i nie tylko 🙂