Czy strach może mieć podłoże genetyczne? Ellen Hendriksen w swojej świetnej książce „Jak przestać się bać. Dla introwertyków, nieśmiałych, i tych, którzy odczuwają lęki społeczne” twierdzi, że, niestety, TAK.
Czy jednak decydują o tym same geny? Czy może potrzeba jakiś dodatkowych czynników zewnętrznych, by lęk się uaktywnił? A jeśli już go mamy, to czy można z nim skutecznie dać sobie radę i żyć bez niego? Na te i inne pytania odpowiada autorka w swojej książce.
Ogromne wrażenie zrobiła na mnie informacja, że lęk ma podłoże genetyczne, a zatem poniżej trochę o tym, co przeczytałam w książce.
- Jeśli mamy bliskiego krewnego z zaburzeniem lękowym, to mamy, niestety, większe ryzyko wystąpienia takiego zaburzenia u nas (cztero- do sześciokrotnie!).
- Lęk nie znajduje się pod kontrolą pojedynczego genu. Nie jest jednak jeszcze jasne, czy wynika z rozległych efektów wywieranych przez parę genów czy raczej z ograniczonych efektów wielu. Dodatkowo nakłada się tu problem nazwany złożonością fenotypową. Jak pisze sama autorka – lęk to, inaczej mówiąc, mitologiczna hydra z wieloma różnymi głowami. Lęk społeczny, zaburzenia obsesyjno – kompulsywne, napady paniki, fobie – aż ciężko uwierzyć, że wszystko to może kiełkować z jednego ziarenka genetycznego.
- Lęk nie jest stanem obiektywnym. Nie ma możliwości, żeby zbadać jego poziom w jakimś badaniu laboratoryjnym. Nie da się zobaczyć lęku w próbce krwi. Występowanie u kogoś lęku opiera się na jego deklaracji.
- Nie tylko jednak genetyka ma tu znaczenie. Potrzeba jeszcze odpowiedniego doświadczenia. I tak opierając się na lęku społecznym (któremu książka jest poświęcona) jako przykładzie, uczymy bać się osądu innych, ukrywać to, co jest potencjalnie dla nas upokarzające. „Wystarczy” również pojedyncze doświadczenie, atak paniki, bycie świadkiem traumatycznej sceny. Bywa też tak, że przy lęku społecznym strach w jakimś stopniu jest po prostu z nami od samego początku.
- „Lęk społeczny to strach przed podleganiem obserwacji, ocenie i negatywnemu osądowi w sytuacjach towarzyskich lub publicznych, który odbiera ci możliwość robienia tego, co byś chciał lub powinieneś robić”.
- I jak dalej pisze autorka – jeśli genetykę, pojedyncze doświadczenia czy określone wychowanie można nazwać załadowaniem strzelby, to pociągnięciem za spust będzie sprowokowanie do UNIKANIA. Aby lęk społeczny stał się problemem, nie wystarczą genetyka i doświadczenia, musi rosnąć i być troskliwie pielęgnowany. Unikanie zapewnia mu takie warunki.
Szczerze polecam tą książkę, bo otwiera oczy i naprawdę może niejednej osobie pomóc. Oczywiście, przeczytanie książki nie załatwi sprawy, a jednak daje ona narzędzia do podjęcia walki.