Bardzo fajnie czytało mi się tą książkę. I to nie tylko dlatego, że napisana jest lekkim piórem i „w stylu amerykańskim”, ale dlatego, że zaczęłam znajdować w niej potwierdzenia własnych obserwacji. Dr Amy Myers odnosi się do chorób autoimmunologicznych w sposób kompleksowy. Mówi o wpływie diety, stresu, stanu jelit, uzębienia, czy chociażby mutacjach genetycznych (w tym MTHFR) na nasze zdrowie, i to zarówno w aspekcie fizycznym jak i psychicznym. Mnie najbardziej zainteresowała część książki odnosząca się do stanu jelit i kwestii diety, a także ich wpływie na kondycję całego organizmu.
Zbiegło się to w czasie z przeczytaniem przeze mnie pewnego wpisu na blogu zespoldownainfo.com (tworzonego przez Jarka Pieniaka, którego uwielbiam, i dzięki któremu walczę o moją Lidę, tak jak walczę). Mówi on, że „komórki z trisomią 21 chromosomu stale działają tak jak gdyby walczyły z infekcją, nawet wtedy gdy jej nie ma. Komórki uruchamiają reakcję w postaci “wypuszczenia” cząsteczki nazywanej interferonem, która działa na sąsiadujące komórki, powodując aktywizację całego systemu odpornościowego i blokując syntezę protein.” To zupełnie nowe podejście do problemów z układem immunologicznym w zespole, który sięga zdecydowanie głębiej, bo według mnie do samego sedna, czyli do spadku możliwości poznawczych i funkcjonalnych u osób z zespołem Downa. Dużo wskazywałoby na to, aby dieta u tych osób była taka jak w przypadku osób borykających się z chorobami autoimmunologicznymi, bo i po co dolewać oliwy do ognia. Wpis Jarka i wytyczne Amy Myers – to wszystko łączy się w spójną całość.
To w tej książce znalazłam pewną nowinkę, a mianowicie, że „niewielka ilość glutenu może spowodować podniesienie poziomu destrukcyjnych przeciwciał na całe trzy miesiące”. Ostatnio Lidka jadła przez parę dni trochę chleba żytniego na zakwasie i odrobinę sera koziego, co zdarzyło się po raz pierwszy w jej 3,5 letnim życiu. Reakcja była natychmiastowa. Czerwone policzki, obrzęknięty język, który wystawał z buzi, i z którego ciekła ślina. Więcej mi nie potrzeba, żeby być pewną, że wyjątek z glutenem i nabiałem nawet raz na 3 lata to za dużo dla niej. Wiem, u większości nie ma takich reakcji alergicznych, a przecież jedzą gluten i nabiał codziennie, a nawet kilka razy dziennie. Wszystko zależy od stanu naszych jelit … to temat trudny i obszerny, wywołujący ogrom buntu i niedowierzania, warto skupić się na nim indywidualnie u każdego … na teraz mogę tylko polecić ze swojej strony, żeby odstawić na parę tygodni jedno i drugie i dopiero wtedy zobaczyć, jaki się czujemy. A przede wszystkim jakie jest samopoczucie po spożyciu glutenu i nabiału po tak długiej przerwie. U mnie są to silne migreny, problemy ze strony układu pokarmowego i jak to się ładnie mówi „mgła mózgowa”. Dalsze wytyczne dr. Myers to eliminacja na 30 dni (lub do poprawy stanu zdrowia) następujących składników: strączki (Lida jest potwierdzeniem tezy, że strączki prowokują stany zapalne jelit, bo w zasadzie nawet jednorazowe spożycie tym skutkuje), zboża bezglutenowe (kwesta reakcji krzyżowych, zanieczyszczenia glutenem i lektyn), warzywa z rodzaju psianka, chociażby ziemniaki, pomidory, papryka, no i najbardziej bolesne dla mnie – jajka (reakcja krzyżowa i lizozym). Jednak ta eliminacja, oprócz glutenu i nabiału, to tylko na jakiś czas, więc spokojnie można wytrzymać. No chyba, że jeden z tej grupy produktów będzie powodował jakieś dolegliwości. I co najważniejsze – w książce jest też 30 dniowy plan posiłków z przepisami. A przepisy brzmią naprawdę fajnie. No i na koniec coś urzekającego, czyli motto dr Myers: nie ma znaczenia to, co jesz, ale co trawisz i wchłaniasz!
Życzę zatem wszystkim udanego trawienia i wchłaniania 🙂