Od pierwszych stron książki „Pleśń – ukryta przyczyna chorób” włos mi się jeżył na głowie. Pleśń automatycznie kojarzyła mi się ze starymi, zawilgoconymi budynkami i charakterystycznym zapachem, ewentualnie ze źle zawekowanym dżemem. Okazuje się jednak, że pleśń potrafi pozostawać niezauważona. Może rozwijać się wewnątrz budynków, również nowych, w ogóle nie ujawniając śladów swojej obecności. Rośnie pod podłogami i wewnątrz ścian!
Gdy pleśń pojawia się w przestrzeniach zamkniętych – produkuje niebezpieczne gazy. Najgroźniejsze są mykotoksyny. Są one tak niebezpieczne, że można z nich wytworzyć zabójczą broń chemiczną. Dodatkowo nie mają żadnego wyczuwalnego zapachu. Potrafią się one dostać w głąb naszych dróg oddechowych, nasza skóra również nie stanowi skutecznej linii obrony. Jeśli zjemy coś z tą groźną substancją, to może ona zniszczyć wyściółkę jelit.
Co jeszcze złego może nam uczynić pleśń? Według autorki książki może m. in.:
- osłabić odporność na kilka różnych sposobów, m. in. mykotoksyny zmniejszają zdolność układu odpornościowego do zwalczania infekcji,
- pobudzać apetyt,
- otumaniać, upośledzać zdolności poznawcze i rozleniwiać,
- wywoływać reakcje alergiczne,
- doprowadzać do rozwoju nietolerancji pokarmowych.
Jak sobie zatem z nią radzić? Co, gdy już jesteśmy zatruci pleśnią?
Autorka opisuje szereg działań i cały arsenał substancji, które w odpowiedniej kombinacji będą stanowiły skuteczną broń i ochronę. Należą do nich m. in. koenzym Q10, tymianek, olejek z oregano, srebro koloidalne czy Pau D`Arco.
Myślę, że jest to książka godna polecenia wszystkim, którzy borykają się z różnymi dolegliwościami i w zasadzie nie mogą zlokalizować źródła swoich problemów.