Myj ręce, będziesz zdrowy! – teraz, u schyłku zimy, kiedy nasze organizmy są najbardziej osłabione, a wirusy szaleją wokół nas, powtarzamy to zdanie dzieciom za każdym razem jak przychodzą do domu. Z dworu, z przedszkola, ze sklepu. Zewsząd.
Mycie rąk to najlepsze co możemy zrobić dla siebie i bliskich. Ręce to jedno z „głównych źródeł” roznoszenia się chorób. Jak słyszę, że np. gdzieś wokół nas panuje jelitówka czy grypa, to dostaję szału z myciem rąk. Co z tego jednak, że ja myję ręce, jeśli inni domownicy raz umyją a raz nie?
Nie żeby te moje dzieciaki strasznie chorowały w porównaniu do innych, wprost przeciwnie. Jeśli mam być szczera, to dopiero teraz, w lutym, pierwszy raz od początku roku szkolnego, miałam całą trójkę w domu przez tydzień. Oczywiście, potem ja chorowałam, bo tydzień wycierania trzech nosów zrobił swoje, ale … Poprzednio w przedszkolu szalała jelitówka, a u nas nic, cisza … nawet Lida się nie zaraziła, mimo swoich słabiutkich jelitek. Jakieś przeziębienia pojedyncze, katary, lekkie gorączki, z reguły w weekend. Aaa, no i świątecznie bostonka zawitała u nas. Jednak żadnych zapaleń oskrzeli, płuc, antybiotyków i takich tam przygód. Przy takiej ilości dzieci w domu, naprawdę uważam, że to sukces. Z drugiej strony wiem też, że dobrze funkcjonujący układ odpornościowy u dziecka to zdolność do szybkiego wychodzenia z tej infekcji, a nie całkowity jej brak.
Jednak nie ma co kusić losu, przeziębienie, nawet silne, przeziębieniem, ale prawdziwe grypsko czy jelitówka to już co innego. Bez przesady. Mam nadzieję, że nam się uda i nas ominie. No i dlatego wzięłam się za nich u schyłku tej zimy. W obroty poszło czarne mydło …. WOW czarne mydło … dzieci się ostro podekscytowały tym czarnym mydłem. Po ich myciu rąk ja też się podekscytowałam, niestety, bo pół umywalki było szaro-czarne, ale nic. Przecież nie to jest najważniejsze, umyje się. Najważniejsze, że codziennie, obowiązkowo, każde teraz biegnie do łazienki myć ręce. A nie, że się proszę i proszę, a oni raz umyją, a raz ja muszę iść z nimi i ich pilnować i nagabywać. Teraz jak wchodzą do domu, to wystarczy mała przypominajka – ręce – i już biegną do łazienki. Mam nadzieję, że będą świadomi mycia tych rąk też poza domem, w przedszkolu chociażby.
A ja dbam o to, żeby mydło było dla nich cały czas fajne, takie jak to lawendowe na przykład . Fioletowe (ulubiony kolor Matyldy), pachnące i wielkie. A umyć ręce takim wielkim mydłem, to też nie lada gratka 🙂