„Wszystko zaczyna się od bakterii. Jak oswoić dobre mikroby i poradzić sobie z nietolerancją pokarmową” to książka trochę inna niż wszystkie, które do tej pory czytałam o tej tematyce. To książka, która porusza, wydawałoby się, wszystkie ważne tematy w praktycznie każdym aspekcie dotyczącym układu pokarmowego i wpływie na jego stan. Począwszy od nietolerancji pokarmowych, w tym nadwrażliwości na gluten i samej celiakii, jak i nietolerancji laktozy, jaj czy fruktozy. Autorka opisuje też wybrane przez siebie propozycje diet eliminacyjnych, mających za zadanie uspokojenie rozhulanego organizmu. Możemy zatem poczytać o założeniach diety FODMAP i Herty Hafer. Sporo możemy dowiedzieć się też o nieszczęsnych E, którymi pasie nas przemysł spożywczy na każdym kroku czy poznać podstawy działania i skuteczności homeopatii.
Mnie szczególnie zainteresowała część książki poświęcona nietolerancji na histaminę. Teoretycznie, autorka wskazuje, że nietolerancję tą wykazuje jedynie 1% populacji, ale … odnoszę wrażenie, że przypadków może być więcej, tylko po prostu są niezdiagnozowane.
Histamina to substancja, którą wydziela nasz organizm, a konkretnie nasze komórki odpornościowe, w obecności alergenu. Stąd kichanie, cieknący nos czy łzawienie oczu. Histamina obecna jest też w niektórych produktach spożywczych. I tu zaczyna się robić bardzo ciekawie, bo:
„Zazwyczaj enzym o nazwie DAO, diaminooksydaza albo histaminaza, ma za zadanie obniżać jej poziom. Jeśli zaczyna tego enzymu brakować lub jego działanie jest zredukowane (na przykład przez leki ….), może to prowokować objawy podobne do reakcji alergicznej na składniki pokarmowe oraz leki, które wpływają na ilość histaminy w organizmie. Nietolerancja histaminy jest w sumie rezultatem braku równowagi pomiędzy poziomem histaminy a jej zdolnością degradacji. Nie jest to więc alergia powiązana z IgE, dlatego próby skórne i badania poziomu IgE we krwi dają wtedy wynik negatywny.”
Niełatwo ją rozpoznać, to już można się domyślić 🙂 Wywołuje zróżnicowane objawy, nie do końca określone, które bywają podobne do objawów innych alergii i nietolerancji pokarmowych.
Nietolerancja histaminy, jak wskazuje dr Marie Andree – Auquier, może wywoływać następujące objawy:
- neurologiczne, w tym migreny, objawy depresji czy zawroty głowy,
- problemy ze strony układu pokarmowego, zatem biegunki, bóle żołądka, wzdęcia czy gazy,
- zaburzenia rytmu serca,
- niskie napięcie mięśniowe,
- zakłócenia rytmu owulacji,
- problemy z górnymi drogami oddechowymi, np. katar,
- problemy skórne.
Co ciekawe, nadmiar histaminy może być wywoływany w dwojaki sposób. Albo poprzez produkty spożywcze, bogate w histaminę. Albo poprzez „producentów histaminy”, którzy powodują, że organizm sam ją produkuje.
Niektóre leki blokują działanie DAO, jak np. antyhistaminowa cymetydyna czy przeciwbólowa pyralgina, ale też moczopędny furosemid czy uspokajający diazepam. Są też leki podnoszące poziom histaminy, które wzmacniają objawy związane z nietolerancją histaminy. Przykładem jest tu kodeina czy kwas salicylowy.
Zaś produkty spożywcze bogate w histaminę to produkty fermentowane, jak sery podpuszczkowe, kiszonki (moje dzieci, gdy najedzą się jak oszalałe ogórków kiszonych, to prezentują do końca dnia piękne „jak malowane” czerwone policzki, wiadomo skąd), wędliny, alkohol, napoje gazowane, czekolada i ryby, ale też dziczyzna, drożdże piwowarskie, niektóre warzywa (np. pomidory), warzywa suche i strączkowe (jak soczewica), niektóre owoce, w tym banan, orzechy laskowe i ziemne, rodzynki czy awokado. Okazuje się, że lista jest naaaprawdę długa. Poziom histaminy zmienia się też w zależności od ich świeżości, warunków przechowywania i sposobu produkcji. Należy też pamiętać o pewnej zasadzie: „im bardziej dojrzały jest produkt, tym bardziej wzrasta jego zawartość histaminy”. Zatem to, że w testach nie wyjdzie alergia, nie oznacza, że udajemy czy jesteśmy hipochondrykami, albo testy są nic nie warte. To może być nietolerancja na histaminę!
Poniżej znajdziecie spis treści książki Wszystko zaczyna się od bakterii.