Od lat bojkotuję kupne antyperspiranty. Nie było dla mnie żadnego problemu z przestawieniem się na robioną ręcznie, każdego ranka, papkę, czyli sodę oczyszczoną z wodą utlenioną. Mieszanka działa rewelacyjnie, człowiek nie śmierdzi przez cały dzień, nawet w sytuacjach kryzysowych, nie musi też się zastanawiać jaką i w jakiej ilości chemię dzisiaj w siebie wsmarował. A jednak …
- Bywają takie dni, kiedy miałoby się ochotę pachnieć, nawet pod pachami 🙂
- Bywają też dni, kiedy te drobinki sody przeszkadzają i nie chcemy, żeby nam się coś sypało spod pach.
- Bywają i takie dni, kiedy po prostu nie chce nam się robić mikstur, nawet tych dwuskładnikowych. Chcemy najzwyczajniej w świecie wziąć do ręki gotowca i się posmarować.
Przez wiele lat bojkotowałam te moje malutkie marzenia „pachowego lenistwa” aż w końcu, zupełnie niespodziewanie, trafiłam na Dezodorant w kremie ziołowo – cytrusowy. Mydlarnia Cztery Szpaki mnie nim zachwyciła.
- Zacznę od najważniejszego, czyli od składu. W zasadzie nie znam na składach kosmetyków, nigdy mi czasu nie starcza na zgłębienie tego tematu, ale tutaj raczej nie trzeba znać się na nich, żeby zrozumieć, jaki świetny produkt trafił w moje ręce. Oto skład skopiowany z opakowania: soda oczyszczona, masło shea, skrobia ziemniaczana, olej kokosowy, olej z wiesiołka, mąka amarantowa, ziemia okrzemkowa, gliceryna roślinna, glinka biała, olejek eteryczny z grejpfruta, olejek eteryczny z szałwii hiszpańskiej, olejek eteryczny z cytryny zielonej, witamina E.
- Cudownie, wręcz obłędnie dla mnie, pachnie. Połączenie cytrusów i ziół. Rewelacja.
- Nic mi się nie sypie spod pach 🙂
- Długo utrzymuje się uczucie świeżości i brak brzydkiego zapachu.
- Oprócz odświeżania, ładnie nawilża pachy.
Jestem absolutnie zachwycona tym produktem i szukam okazji, byle tylko się nim posmarować, zamiast robić moją mieszankę sody + wody.